Dawno, dawno temu, na rozlewiskach Odry stał potężny zamek, w którym mieszkało trzech braci Kozłów. Niegodziwcy napadali na kupieckie karawany wędrujące bursztynowym szlakiem, a w tak zwanym międzyczasie utrudniali życie miejscowej ludności. Księże opolsko-raciborski, Mieszko I Plątonogi miał nie lada problem, kolejne misje mające na celu ukrócenie ich procederu spełzały na niczym. Bracia na swoim terenie byliby niezniszczalni, gdyby nie miejski rzeźnik Jakub. Znał twierdzę od podszewki, gdyż często w związku ze swoją profesją ją odwiedzał. Postanowł zaoferować księciuniowi swoje usługi, na które ów bardzo chętnie przystał. Rzeźnik Jakub wprowadził wojów ukrytymi podziemnymi lochami do wnętrza zamku i po krótkiej szarpaninie bracia zostali schwytani i strąceni z najwyższej wieży do rzeki Odry. Po tamtych wydarzeniach do naszych czasów przetrwał herb z kozimi głowami a pierwszego czerwca pochód z trzcinowym kozłem.
Ponad sto lat temu, w 1920 roku odbyło się referendum, w którym 75% mieszkańców, opowiedziało się za przyłączeniem powiatu kozielskiego do Niemiec. Szesnaście lat później,18 października 1936 roku Hermann Goering został komisarzem planu czteroletniego, którego głównymi założeniami była redukcja bezrobocia, budowa autostrad i produkcja paliwa syntetycznego. Trzy lata później w 1939 roku niemiecki koncern Oberschlesische Hydriewerke A.G rozpoczął budowę zakładów chemicznych w Blachowni, a rok później Interessen-Gemeinschaft Farbenindustrie AG robi to samo w Azotach.
Niemiecki program rakietowy i lotniczy potrzebował paliwa, więc w okolicy powstało ponad 40 obozów przymusowej pracy. Powstaje też FlaK, czyli Flugabwehrkanone, zespół dział obrony przeciwlotniczej. Plany zakładały postawienie 250 dział oraz budowę schronów przeciwlotniczych typu Salzgitter-Bunker (Krankenhäuser). W 1944 roku Alianckie lotnictwo bombowe przeprowadziło kilkanaście nalotów dywanowych, których głównym zadaniem było zablokowanie produkcji paliwa syntetycznego dla Wehrmachtu. Celami były fabryki uwodorniania w Kędzierzynie, Blachowni, Zdzieszowicach, był to główny trójkąt paliwowy. Kolejnymi celami była stacja kolejowa, skład paliw i port rzeczny oddany do użytku w 1908 roku.
Pierwsze uderzenie 15 Armii Lotniczej Stanów Zjednoczonych nastąpiło 7 lipca 1944 roku. Rzesza natychmiast uruchomiła plan budowy 50 schronów przeciwlotniczych, do których zaprzęgła więźniów, robotników przymusowych i budowlańców. Do dzisiejszych czasów przetrwało bardzo wiele z obiektów wtedy zbudowanych.
Chodząc w okolicy fabryk, natkniemy się na zadymiarki, często nazywane też dymarkami. Miały one jedno zadanie, lotnicy z pokładów swoich samolotów mieli odnosić wrażenie, że bomby trafiły w cel, a zakłady płoną. Jako paliwo w nich stosowano mieszaninę amoniaku, smoły i drewna. W zależności od tego, jakiego koloru dym chciano uzyskać, dodawano różne składniki. Mieszanka ze smołą dawała czarny dym a z kwasem chlorowo sulfonowym biały. Dym, który z nich się wydobywał, zasłaniał zakłady, unosząc się na wysokość 50 metrów, przy sprzyjających warunkach mógł utrzymać się nawet 5 godzin. Na jeden zakład przypadało prawie sto obiektów tego typu.
Kolejnym niewielką betonową pamiątką jest splitterschutzzellen (SSZ), einmannbunker, kochtopfe potocznie nazywany garnkiem Kocha lub kochbunkrem. Jest to jednoosobowe stanowisko wartownicze z murem przeciw odłamkowym. Najłatwiej natknąć się na nie w pobliżu węzłów kolejowych lub drogowych i w najbliższym otoczeniu zakładów pracy i obozów jenieckich.