Beskidy to dla mnie jedno z najpiękniejszych miejsc w Polsce. Znam je dobrze, ale zimą, kiedy drzewa i szczyty pokrywa puch, ten górski krajobraz wygląda jeszcze bardziej malowniczo i dosłownie zapiera dech w piersiach. Prognozy przewidywały wiatr i pełne zachmurzenie, na szczęście zupełnie się nie sprawdziły! Zamiast tego czekało na mnie słońce i magia.
Na Szyndzielnię wjechałem szybko i wygodnie gondolą Kolei Linowej. Jak zawsze, skorzystałem z platformy widokowej, choć tym razem Tatr nie zobaczyłem. Nic to, i tak było pięknie!
Szyndzielnia: Królowa beskidzkich widoków
Szyndzielnia, którą dawniej nazywano Szędzielnią albo Gaciokiem, a po niemiecku Kamitzerplatte, leży na granicy Parku Krajobrazowego Beskidu Śląskiego. Choć punkt pomiarowy wskazuje 1028,3 m n.p.m., szczyt jest odrobinę wyżej, dumnie wznosząc się na 1030 m n.p.m. Jeśli szukasz łatwego sposobu na dzień na świeżym powietrzu i podziwianie pięknych widoków bez większego wysiłku, to wyjazd kolejką jest strzałem w dziesiątkę. Jeśli jednak wolisz poczuć pot na plecach, możesz przyjechać autobusem lub samochodem i ruszyć szlakiem prosto z parkingu w dolinie. Wybór należy do Ciebie!
Klimczok: W królestwie zbója i złamanego serca
Ze Szyndzielni skierowałem się prosto na Klimczok. Jego dawna nazwa to Klimczak, a wysokość to 1117 m n.p.m. Z tym szczytem wiąże się niesamowita legenda o zbóju Klimczoku. Podobno rabował bogatych, ale jak na dobrego zbója przystało, częścią łupów dzielił się z biednymi. Co ciekawe, wywodził się ze szlacheckiej rodziny i dorastał na zamku Sułkowskich. To tam poznał miłość swojego życia, piękną Klementynę. Niestety, przeznaczeniem Klementyny był wiedeński książę. Zrozpaczony młody szlachcic zorganizował grupę zbójów i stanął na ich czele. Rabował okolicę bez opamiętania, zyskując mnóstwo wrogów.
Ale serce nie sługa! Kiedy dowiedział się o planowanych zaślubinach Klementyny, czym prędzej porwał ją prosto z zamkowej kaplicy. W miejscu, gdzie dziś stoi schronisko PTTK, nazywane potocznie Klementynówką, wzniósł dla niej kamienny dwór. Niestety, tęsknota za matką męczyła Klementynę, więc namówiła Klimczoka na wycieczkę do doliny. To było dla niego fatalne w skutkach. Został rozpoznany i podobno powieszony na haku za żebro. Mówi się, że jego skarby do dzisiaj czekają na odkrycie w okolicznych jaskiniach. Kto wie, może kiedyś ktoś je znajdzie?
Magura: Szczyt z niespodziankami i dramatyczną historią
Ostatnim punktem mojej jednodniowej wycieczki była Magura, wznosząca się na 1109 m n.p.m. Z tym miejscem wiążą się dwie ciekawe historie. Pierwsza jest taka, że możesz jej nie zauważyć! To szczyt długi, płaski i niezwykle widokowy, co łatwo może odwrócić Twoją uwagę od tego, że właśnie zdobywasz kolejny ważny punkt Beskidu Śląskiego.
Druga opowieść jest związana z latami 30. ubiegłego wieku. Wtedy to Klementynówką (czyli schroniskiem PTTK) zarządzała niemiecka organizacja Beskidenverein (Towarzystwo Beskidzkie), a konkretnie pan Emil Girsig. W 1936 roku, w odpowiedzi na rosnącą liczbę turystów i ich coraz większe potrzeby, rozpoczął budowę na północno-wschodnim zboczu Magury Klimczokowej schroniska „Magura-Kąpielisko". Sylwester 1944 roku świętowano już w tym nowo wybudowanym drewnianym schronisku, które miało nawet widokową polanę z odkrytym basenem kąpielowym! Pieczę nad tym niezwykłym miejscem przejęła Wanda Śniegoń, córka pana Emila.
Niestety, sielanka nie trwała długo. Pod koniec wojny Wehrmacht zajął okoliczne obiekty jako swoją tymczasową siedzibę. Na początku 1945 roku to urokliwe miejsce, leżące na 1000 m n.p.m., zostało ostrzeżone przez artylerię Armii Czerwonej stacjonującej w Mikuszowicach. Do naszych czasów przetrwały jedynie fragmenty murowanego basenu kąpielowego. W dzisiejszej fotogalerii niestety nie zobaczysz tego, co pozostało z tego miejsca, ponieważ w zimowych warunkach schodzenie ze szlaku jest niebezpieczne, a ruiny są ukryte głęboko pod śniegiem. Więcej na temat historii tego niezwykłego Kąpieliska znajdziesz w osobnym materiale na moim blogu.
Zimowy spacer: Magia i spokój Beskidów
Zimowy górski spacer to coś więcej niż tylko piękne krajobrazy. To wyjątkowe doznania, które pozwalają spojrzeć w głąb siebie. To czas, kiedy na własne oczy możesz zobaczyć, jak przyroda zmienia się wokół nas. Góry, które latem tętnią życiem i są pełne turystów, w zimie stają się dzikim i spokojnym, prawie magicznym miejscem. Spacer po szczytach Beskidu Śląskiego to wspaniała okazja, żeby spędzić czas na świeżym powietrzu, podziwiać zapierające dech w piersiach widoki i zebrać mnóstwo zimowych wrażeń. To coś, co każdy miłośnik gór i natury powinien doświadczyć!